Gmina Łobez

Rynowo jest to niewielka wieś w powiecie łobeskim. Znajdujący się tu pałac wyszedł z zawieruchy wojennej bez szwanku. Po wojnie mieściły się w nim mieszkania dla robotników, zatrudnionych w miejscowym PGR oraz coś na kształt wiejskiego domu kultury. Z chwilą likwidacji PGR pałac popadł w ruinę i ulega ciągłej dewastacji. W sąsiedztwie pałacu zachował się zespół zabytkowych budynków folwarcznych, a za pałacykiem - zespół parkowo-ogrodowy z ciekawymi okazami drzew ikrzewów. Stojący przed pałacem pomnik poświęcony jest żołnierzom 10 PP 4DP I Armii WP, którzy wyzwolili tę wieś.

Jeszcze w ubiegłym roku, stojąc na parterze budynku można było podziwiać dach pałacu, obecnie - już tylko niebo. Niegdyś budowla nakryta była wysokim dachem mansardowym z wstawkami w formie tympanonu. Od strony frontowej uwagę zwracał portyk z kolumnadą w formie owalnej werandy. Na frontowej ścianie umieszczono kartusz m.in. z herbem rodziny von Borcke. Po herbach dziś nie ma śladu. Jeden z nich należał do rodziny Borków, do kogo drugi, przedstawiający jelenia w skoku? Bardzo prawdopodobne, że do małżonki Borka - zwyczajowo wszak na pałacach umieszczano herb męża i żony.

Wilki miały obrożę- symbol poddaństwa, mimo iż ta dużo wcześniej została zdjęta z herbu Borków. Koronę wilki zyskały poprzez chęć pojednania z rodem Gryfitów. W tym miejscu zapewne stał już wcześniej inny obiekt. Świadczyć mogą o tym piwnice. Zapewne zostały one częściowo przebudowane i rozbudowane, a na nich postawiono pałacyk w latach 1870-1900.

Z kolei herb przedstawiający jelenia w skoku, zapewne pozostanie zagadką na jakiś czas.

- Znałem ten pałac. Był piękny. Cały oszklony a w środku boazerie.    Gdy Agencja ogłosiła przetarg na Rynowo pojechał tam hrabia Kroppow, szwagier Borków. Okazało się, że jemu nie sprzedano, bo do przetargu stanęło stowarzyszenie wyższej użyteczności publicznej. Kupiło ono obiekt za symboliczną złotówkę. W pałacu zamierzali zrobić dom starców dla polonii amerykańskiej. Wzięli na to kredyt pod hipotekę i wyjechali do Stanów. Coś konserwator starał się z tym zrobić, ale nie wyszło... - powiedział Janusz Karmasz właściciel podobnego pałacu w Klępnicy.

- Remont był w 1997 roku. Później dzwoniłem do pełnomocnika kilka razy. Niby miał zabezpieczyć pałacyk, ale na tym się rozmowa skończyła. Z tego co się orientuję, to dzwoniło do niego kilka osób, które chciały kupić obiekt w takim stanie, w jakim jest. Właściciele zaczęli jednak wariować z cenami i ludzie rezygnowali. Tam już są tylko piwnice w dobrym stanie. Wychowałem się w tym pałacu. 22 lata tam mieszkałem. Dla mnie doprowadzenie go do takiego stanu, to tragedia - powiedział sołtys Rynowa Maciej Walkowiak.
Obecny stan obiektu boli też niektórych mieszkańców wioski, w tym Władysława Majewicza, który pamięta pałac z czasów jego świetności.

- W pałacu było wszystko: meble, przepiękne obrazy, boazerie, lustra. Przecież Borkowie tu nie mieszkali, więc niczego nie zabrali ze sobą. Wszystko tutaj zostało. Co się dało wcześniej Polacy i Rosjanie wywieźli. Z Polski centralnej przyjeżdżali na szaber, wywozili wszystko: meble, obrazy itd. Tutaj miały miejsca posiedzenia partyjne. Przed jednym z nich I sekretarz Górski nakazał zdjąć wiszące w hollu dwie głowy dzików, pod którymi był napis "Bonin 2010". Również w hollu, wyłożonym boazerią, były widoczki, znajdujące się za szybami, przedstawiające polowania, skoki przez przeszkody itp.W latach 50. jakiś sekretarz ze Szczecina kazał to powyjmować, po czym je zabrał; miejsca po malowidłach zabito deskami. W pałacu były również piękne, kryształowe żyrandole i fortepian, na którym grał Borko, podczas przyjazdów do Rynowa. Do pałacu należała szklarnia, hodowla owiec, cieplarnia. Szklarnie były za sklepem. W cieplarni hodowali przeważnie kwiaty, mieli też ogród a w nim: rabarbar, szparagi, maliny...  - powiedział mieszkaniec Rynowa.

mm


Tekst zaczerpnięto z "tygodnika łobeskiego" 13.10.2008 r.

Wróć